Dzieci w ogrodzie

Oto Małżusia:)

12 lipca 2012

Nie można powiedzieć, że wpatrywała się w nas prosząco by zabrać ją ze sobą. Nie posiada wszak oczu. To raczej Zosia, podczas każdej wizyty w lokalnym sklepie ogrodniczym pędziła natychmiast do wanienki z małżami, przeznaczonymi do oczek wodnych.

Stawu w ogrodzie nie posiadamy, a skromna kaskadka, której zbiornik zakryty jest kamieniami, nie jest moim zdaniem, najlepszym lokum dla jakiejkolwiek zwierzyny.

Kaskada

Zosia jednak przełamała w końcu milczącą kontemplację w dziale wodnym i od właścicieli sklepu uzyskała informację, że małż – jak najbardziej – może mieszkać w JAKIMKOLWIEK zbiorniku z wodą, nawet pod naszymi kamieniami.

Mimo wszystko, nadal nie wydawało mi się to dobrym pomysłem, a wątpliwości nie zostały rozwiane nawet po słowach sprzedawcy, że celem posiadania małży nie jest raczej zapewnienie im dobrych warunków lokalowych, lecz oczyszczanie przez nich wody.

Dowiedziałyśmy się też, że małża nie trzeba niczym karmić, że właściwie nic nie należy z nim robić i że może mieszkać nawet w wiaderku. Należy tylko pamiętać by jesienią wypuścić go do prawdziwego stawu lub jeziora by mógł przeżyć zimę. Ostatecznie, po pogodzeniu się z tym ciężkim warunkiem, Zosia mogła wydać 4 zł i nabyć zwierzaka.

Myślę, że jeszcze żaden małż nie przeżył tak ciekawie swojego żywota jak nasza Małżusia.

Zamieszkała w małym zielonym wiaderku na tarasie, z perspektywą na szybką przeprowadzkę do większego zbiornika.

Umeblowanie domku dość często się zmienia. Zdobią go kamyczki, muszelki i pływające liście.

Lokum Małżosi

Wiaderko sąsiaduje z naszym przenośnym domkiem dla owadów, przez który przewijają się prawdziwe zastępy różnych lokatorów.

W ogrodzie Pikinini

To zapewne przemili sąsiedzi, bo małż często trochę się otwiera, nawiązując wg Zosi, towarzyski kontakt z otoczeniem.

Małż nawiązuje kontakt

Małżusia wraz ze swoim domkiem odbywa też czasami – ograniczane przez mnie spacery. W czasie ostatnich burz musiała koniecznie chować się głębiej pod dach. Podróżuje też po ogrodzie i do kaskady, a planowana jest też jej wycieczka nad pobliskie rozlewiska Cybiny, w celu oswojenia się z miejscem, w którym przyjdzie jej spędzić zimę, no i raczej resztę swojego życia:)

Rozlewiska Cybiny

W ciągu ostatnich dni, życie Małżusi biegnie jednak zdecydowanie wolniej. Zosia wyjechała na kolonie, a ja prawdę mówiąc zapomniałam trochę o naszym domowym zwierzaku. Dziś przypomniały mi się pozostawione zalecenia co do opieki nad nim (spacery, rozmowy, dolewanie wody, zmiana aranżacji lokum). Mam nadzieję, że Małżusia nie czuje się jednak opuszczona i że miała szansę odpocząć przed kolejnymi przygodami, które już wkrótce na nią zapewne czekają:)

/

Podobne Wpisy

Komentarze

  • Odpowiedz Yrsa 14 lipca 2012 o 10:44

    To zastanawiające jak dzieci potrafią nawiązać kontakt uczuciowy z tak milczącymi i zamkniętymi w sobie stworzeniami .
    Duży ten Zosiny małż , sądząc po ilości zajmowanego miejsca w wiaderku .
    Sąsiedztwo domku z dachem w kropki na pewno wpływa na niego kojąco i czuje się bezpieczniej podczas licznych burz nawiedzających nas w tym roku.
    Życzę Ci miłych spacerów z Małżusią , owocnych rozmów i dużo inspiracji przy aranżacji jej kawalerki -pozdrawiam Yrsa

  • Odpowiedz Agnieszka (Pikinini) 15 lipca 2012 o 20:36

    Yrso, myślę, że ten kontakt to sprawa wyobraźni:)
    Dziękuję za miłe słowa i pozdrawiam

  • Odpowiedz warsztaty Kalander 4 marca 2014 o 13:10

    Dzieci to potrafią znaleźć przyjaciela we wszystkim i w każdym 🙂

  • Odpowiedz