Dzieci i sztuka Wszystkie kategorie

Łódki i pomarańcze

2 lutego 2011

 

Najlepsze zabawy moich córek związane były zazwyczaj z wodą. W ogrodzie zawsze wyrabia się świeże błotko, buduje tamy i akweny wodne, a kalosze i konewki używa się stale i intensywnie. Czasami urządzamy też wodne zabawy w łazience i choć zdecydowanie brakuje wtedy błota, bawimy się równie wesoło (zobaczcie jak budowaliśmy tratwę!).

 

Dziś zainspirowane książką „101 eksperymentów z wodą”, postanowiłyśmy przeprowadzić doświadczenie z pływającą plasteliną.

Łódki z plasteliny

Zamiast dwóch, powstały trzy kulki – bo każda dziewczynka musiała oczywiście ulepić własną łódkę – i przystąpiłyśmy do eksperymentu. Najpierw zatonęła kulka plasteliny. Później ostrożnie puściłyśmy pierwszą łódkę, która doskonale utrzymywała się na powierzchni wody, a potem drugą, która… natychmiast zatonęła! Przy tej okazji, Zosia dowiedziała się co to jest wrak i że przy budowie statku należy pamiętać, by oprócz doboru odpowiedniej jego formy unikać też pozostawienia dziur w burtach. Dziury zostały więc szybko załatane i oba statki już dzielnie radziły sobie z morską tonią.

Dlaczego plastelina pływa

Później wypróbowałyśmy jeszcze niezwykle prosty eksperyment z pomarańczą, która – pomimo, tak samo jak kulka plasteliny, kolistego kształtu – ale za to otoczona skórką z powietrzem, swobodnie utrzymuje się na wodzie. Po obraniu, pomarańcza tonie ponieważ mimo spadku objętości, wzrosła jej gęstość, a niekorzystny kształt sprawia, że nie jest w stanie wyprzeć wystarczającej ilości wody.

Eksperyment z pomarańczą

Oprócz wiedzy o pływackich możliwościach pomarańczy pozostały nam jeszcze – atrakcyjne dla każdego budowniczego statków – pomarańczowe łupinki! Powstały więc nowe łódeczki, a akwen wodny na którym miały spotkać je morskie przygody, wzbogacił się o nowe elementy, głównie niebezpieczne!

Łódki z pomarańczy

Na dnie morskim czaiły się stwory podobne do krokodyla, po powierzchni pływała jaszczurka, a rekinowi udało się nawet zaczaić na brzegu, broniąc dostępu do zielonej wyspy.

Plastelinowa łódka zamieniła się w pływający liść, który unosił żabkę. Kiedy poszedł na dno, żabie szczęśliwie udawało się dryfować bez napotkania na zębate paszcze potworów morskich!

Później większą część naszego morza zajęła pływająca, zielona wyspa, której jednak nie udało się ostatecznie przetrwać nieuchronnie nadciągającego sztormu!

Przed sztormem

Ahoj!

/

Podobne Wpisy

8 komentarzy

  • Odpowiedz Mammamisia 2 lutego 2011 o 22:42

    Świetne doświadczenia. Dzieciaki też lubią bawić się w wodzie. Dominiś zazwyczaj zasypuje swoje dwa plastikowe pociągi mąką bawiąc się w śnieżycę a później długo długo je myje. Z pomarańczy też robiliśmy łódeczki. Można jeszcze z łupinek orzechów włoskich.
    Pozdrawiam serdecznie – Iza

  • Odpowiedz Agnieszka (Pikinini) 3 lutego 2011 o 09:38

    Izo.
    Dziękuję za przypomnienie o orzechach:)

  • Odpowiedz Ala 3 lutego 2011 o 10:42

    Super pomysl!!!! Wieczorem bedziemy probowac robic lodki. Nie mam plasteliny ale sprobuje z blue tack, ktory gwizdne dzisiaj z pracy:-) Zrobimy tez potwory!

  • Odpowiedz Ala 3 lutego 2011 o 10:47

    Przy okazji, bedac na plywalni zauwazylam ze jestem w stanie unosic sie jak korek w wodzie, na stojaco, bez ruszania sie i dotykania podlogi ale z glowa nad powierzchnia do wysokosci nosa. Nie wiem czy jest tow zwiazane z warstwa izolacyjna ktorej z biegiem czasu nabylam czy po prostu zawsze umialam ale nigdy do tej pory tego nie probowalam … Moge tez sie unosic bez ruchu zwinieta w kulka, jak boja. Jak to sie dzieje? MOja corka tez probowala ale nie mogla tak zupelnie sie nie ruszac.

  • Odpowiedz Mysek 3 lutego 2011 o 10:55

    … my też korzystamy z tej książki, są tam naprawdę proste i dające dużo radości pomysły 🙂
    Wasze łódeczki są świetne!

  • Odpowiedz Ania 3 lutego 2011 o 11:55

    Tamy, zamki, fosy to była zawsze moja ulubiona nadmorska zabawa. Do tego gotowanie własnej zupy na kuchence – lecz bez włączonego gazu, za to z dużą ilością przypraw. Mieszanie, przelewanie itp. Super zabawa!
    Widzę, że nawet klocki LEGO znalazły swoje zastosowanie. Tomek jako mały chłopiec zapragnął zbudować z tych klocków basen dla ludzików – a że basen przeciekał, łatał dziury… szybko schnącym klejem! … który jak się pewnie domyślasz, scementował basen na stałe;-)

    Chyba każdy przechodzi przez fascynację wodą. Książka, którą polecasz musi być wspaniałą zabawą i nauką dla dzieci.

    Pozdrowienia

  • Odpowiedz Healthy 3 lutego 2011 o 14:03

    Z tą pomarańczą to muszę spróbować. Zaciekawiło mnie to. Dzięki za pomysł.
    Pozdrawiam

  • Odpowiedz Agnieszka (Pikinini) 3 lutego 2011 o 20:09

    Ala.
    Napisz jak Wasza zabawa. I gratuluję akrobatycznych zdolności na basenie;)
    Mysek.
    Cieszę się, że nasze prościutkie łódeczki Ci się podobają:) Najfajniejsze w takich doświadczeniach jest to, że inspirują pojawianie się nowych pomysłów, niejako dalszego ciągu próbowania.
    Aniu.
    No właśnie, nie ma to jak woda! A Tomek był już – jak widzę – bardzo kreatywny od dziecka;) Bardzo rozśmieszyło nas to budowanie basenu. Swoją drogą, warto zgłosić ten pomysł do Lego – może powinni zaprojektować jakiś zestaw basenowy!
    Healthy.
    Jestem też ciekawa jak pływa mandarynka. Nie miałysmy akurat jej pod ręką:) Powodzenia!

  • Odpowiedz