Historia dzieciństwa Wszystkie kategorie

Ala ma kota

4 września 2009

 

Dziewczynki rozpoczęły rok szkolny – w zerówce i w piątej klasie – w nowej dla nich szkole. Poprzednio spędziły kilka lat w placówkach prywatnych, teraz znalazły się w dość dużej szkole publicznej.

Miałyśmy wiele obaw, ale pierwszy strach już za nami. Piątoklasistki przyjęły moją córkę bardzo serdecznie, zwłaszcza, że większość w klasie stanowią chłopcy.

Dziewczynki cieszą się z wielu rzeczy w szkole. Młodsza – z nowego placu zabaw, którego brakowało w przedszkolu…

Szkolny plac zabaw

Starsza – z nowych koleżanek, rozdawanego na przerwach mleka, które uwielbia i dużej sali gimnastycznej.

Szkolne mleko

Obydwie bardzo polubiły świetlicę z miłymi paniami, a także licznymi grami i zabawami, których było zbyt mało w szkole prywatnej.

Myślę, że będzie dobrze, choć sporo wyzwań wciąż przed nami.

W przypadku naszej sześciolatki, czeka nas w tym roku zmaganie z reformą edukacyjną. Nowy program dla klas zerowych nie zakłada nauki czytania i pisania. Dzieci sześcioletnie mają niejako zaprzestać rozwijania swoich umiejętności, pewnie po to by ułatwić start pięciolatkom. Podobnie dzieje się też w pierwszych klasach, gdzie siedmiolatki uczą się z sześciolatkami.

Początkowo martwiłam się trochę, ale zerówkowa wychowawczyni jest, na szczęście, rozsądną osobą, która nie będzie zabraniała dzieciom pisania.

Doszłam też do wniosku, że przecież wiele dzieci – w tym ja sama – nauczyła się płynnie czytać i pisać poza szkołą i zazwyczaj zanim przekroczyła jej próg.

Po polsku nauczyli się pisać również mój dziadek i babcia, którzy chodzili tylko do szkół niemieckich.

Jednocześnie wiele dzieci, które dopiero w szkole poznają litery i czytanie, nie nabywa tej umiejętności latami. W poprzedniej, prywatnej szkole mojej córki, szczycącej się najlepszymi wynikami egzaminacyjnymi w Poznaniu, były dzieci, które po pięciu latach nauki wciąż nie potrafiły czytać. Czy szkoła jest więc rzeczywiście tym miejscem, które motywuje do czytania?

Tegoroczna sytuacja sześciolatków jest przykładem na to, że dzieciom każe oczekiwać się na właściwy moment, który być może zostanie później po prostu przegapiony.

Tak działo się oczywiście również dawniej. Mój dziadek zawiózł do szkoły swoją sześcioletnią córkę z nadzieją na jej wcześniejsze przyjęcie do szkoły. Mimo, że mama potrafiła już przeczytać gazetę, do szkoły jej nie przyjęto.

Ja uczyłam się pisać, kopiując słowa w książkach. To mało chwalebny, ale w moim przypadku bardzo skuteczny sposób. Mam jeszcze książki własnoręcznie porysowane i popisane.

Na straganie

W tomie z wierszami Brzechwy kopiowałam nawet numery stron, przestawiając często cyfry:)

Uczę się zapisywać cyfry

Zanim poszłam do pierwszej klasy przeczytałam już samodzielnie kilka książek i właśnie uczyłam się cyrylicy ze starego rosyjskiego podręcznika ze zdjęciem Lenina na drugiej stronie. Książkę nosiłam w tornistrze do szkoły, czytając czasami w świetlicy historie o Tamarze, schludnej Maszy i jej nieporządnej koleżance Wierze, która nie cerowała swoich pończoch:)

Jednak swój elementarz również bardzo lubiłam. Myślę, że głównie dzięki ilustracjom Grabiańskiego. Uwielbiałam rysunki z Alą szykującą się rano do szkoły i Olą, która żegna mamę udając się SAMA do szkoły, w której spotka się z Alą.

Mój elementarz

Pamiętam też dobrze lekcję z literką „C”, bo wtedy miałam bardzo wysoką gorączkę i mama musiała odebrać mnie ze szkoły.

Swoją starszą córkę nauczyłam czytać metodą Domana, którą wtedy przypadkowo poznałam.

Glenn Doman "Jak nauczyć małe dziecko czytać"

Na całościowe czytanie słów z małym dzieckiem, przeznaczałam codziennie dosłownie kilka minut. W wieku dwóch lat czytała już całkiem sporo słów, co dla mnie samej było dość niesamowite. Nie wiedziałam jak dalej należy postępować, czytałyśmy więc po prostu kolejne książeczki.

Młodszej córki nie uczyłam już w ten sposób. Ją fascynował mój stary elementarz. Myślę, że to przykład na to, jak każdy znajduje swoją własną drogę do wiedzy:)

Wróciłam więc do historii Ali, Asa, Oli i Celi. Przypomniałam sobie szkolne zdziwienie historyjkami, które wydawały mi się dosyć dziwaczne. Bardzo podobne odkryłam później w pierwszym podręczniku mojej starszej córki, w którym występowała również znana mi już Cela:)

Cela z Elementarza

Zmieniają się programy szkolne, metody nauczania, podręczniki i okładki zeszytów…

Rodzinne zeszyty

…ale własnoręczne napisanie pierwszego w życiu zdania, jest chyba dla każdego ogromnym przeżyciem i wielkim powodem do dumy:)

Ala ma kota

Podobne Wpisy

Komentarze

  • Odpowiedz monstermama 7 września 2009 o 08:32

    Monster też czyta i pisze i myślę, że mądra pani rozpozna poziom grupy i pójdzie z dziećmi do przodu.
    W każdym razie po zebraniu w szkole Monstera jestem dobrej myśli, bo po przeglądnięciu jego podręczników byłam załamana zawartością.

    Pozdrawiam bardzo, bardzo serdecznie.

  • Odpowiedz Agnieszka (Pikinini) 7 września 2009 o 20:32

    Dziękujemy za słowa otuchy:)
    My też pozdrawiamy, zwłaszcza, że początek roku – dzięki Monsterino -rozpoczął się dla Was dość “mocnym akcentem”.

  • Odpowiedz