Od kilku miesięcy poznajemy Tajlandię. Niestety nie byliśmy jeszcze w tym kraju, ale od rezydującej tam mojej przyjaciółki, otrzymywaliśmy regularną porcję ciekawych maili i fotografii. Niektóre możecie zobaczyć TUTAJ.
Dziewczynkom najbardziej podobały się opowieści dniu spędzonym ze słoniami w „Elephants World”, miejscu prowadzonym przez fundację opiekującą się starymi, schorowanymi słoniami wykorzystywanymi wcześniej do pracy, również w przemyśle turystycznym. W czasie pobytu, na terenie ośrodka, sadzi się ananasy dla zwierząt, przyrządza im posiłki, w tym kleikowe przekąski ze słodkich ziemniaków dla słoni bez zębów, karmi się je i kąpie z nimi w rzece.
Przyjemnie jest też w czasie jesiennej szarugi obejrzeć zdjęcia z egzotycznej plaży…
…ale chyba jeszcze fajniej przekonać się, że opadające jesienią liście są dla kogoś równie egzotyczne co dla nas wędrujące ulicami warany!
Gości, którzy przyjechali do nas z Tajlandii, interesowało wszystko to, co nam wydaje się zwyczajne. Zupełnie z innej perspektywy spojrzeliśmy więc na listopadowy park, nasz dom i potrawy na stole.
Były ciekawe opowieści i pamiątki…
…a nasi goście – na prośbę Zosi – napisali dla nas kilka słów po tajsku.
Okazuje się, że opanowanie podstawowych zwrotów w tym bardzo obcym dla nas języku, nie jest tak trudne jak się wydaje. W każdym razie dla Zosi:)
Komentarze